Piotr Zmyślony | 4 marca 2014
W narastającym z dnia na dzień i z godziny na godzinę politycznym i militarnym napięciu wokół półwyspu Krymskiego łatwo zagubić to, że stawką w tym konflikcie jest przemysł turystyczny, który stanowi koło zamachowe całej gospodarki regionu.
W przekazach medialnych na pierwszy plan wysuwa się militarne podłoże konfliktu. W Sewastopolu stacjonują dwie dywizje rosyjskiej marynarki wojennej liczące razem 22 tysiące żołnierzy. Tradycja ich pobytu sięga osiemnastego wieku, zdążyli się już na tyle zadomowić, że trudno sobie wyobrazić ich wyprowadzkę. Jednak niezidentyfikowani żołnierze będący „lokalnymi siłami samoobrony” biorą także udział w przeciąganiu liny o najbardziej atrakcyjny i dochodowy region turystyczno-wypoczynkowy w postradzieckim świecie.
Według krymskiego Ministerstwa Uzdrowisk i Turystyki na półwyspie działa około stu dużych obiektów noclegowych, 4,5 tysiąca małych prywatnych hoteli, 15 tysięcy restauracji, kafejek i barów oraz około 20 tysięcy kwater turystycznych i drugich domów, największa na czarnomorskim wybrzeżu. Oficjalne statystyki wyłapują rocznie 6 milionów turystów, a musimy pamiętać o szarej strefie, zawsze obecnej w turystyce, a w tym wypadku wzmocnionej postradziecką specyfiką. Gospodarka turystyczna generuje około 40 mld hrywien rocznie, a więc 4 mld dolarów – żeby ocenić, jak bardzo zdominowała ona gospodarkę, napomknę tylko, że w 2012 roku PKB Krymu wyniósł 4,3 mld dolarów. Obecnie ponad 77 proc. mieszkańców autonomii uważa sferę usług za główne lub dodatkowe źródło dochodu. Klasyczna monokultura turystyczna.
Półwysep Krymski to centrum klasycznej turystyki wypoczynkowej i uzdrowiskowej, także w wydaniu luksusowym. Baza sanatoryjna liczy ponad 250 obiektów, przede wszystkim w Jałcie i Eupatorii. Z kolei Sewastopol przyciąga swoją bogatą historią wojenną oraz współczesnymi obiektami wojskowymi, Ałuszta nocną rozrywką, a do tego warto dorzucić miasto-ogród Bakczysaraj. Ponadto Krym to winnice, krajobraz wyjęty z Toskanii lub Kalifornii, zmieszany z dziedzictwem tureckim i greckim, w którym można wypocząć „po carsku”, co zresztą carowie robili – Aleksander II i Aleksander III oraz Mikołaj II – a także radzieccy partyjni gospodarze (ostatni z nich – Michaił Gorbaczow – był tu internowany). Dodajmy do tego ciągle widoczną i odczuwaną radziecką nostalgię, klimat współczesnego brutalnego disco oraz elementy „militarnej architektury”, a wyjdzie nam całkiem dziwaczny mix.
Krym upodobali sobie „nowi Ruscy” z Sankt Petersburga oraz Moskwy. Jak pisze Wacław Radziwinowicz, Rosjanie nazywają go jedwabnym półwyspem i odwiedzają go najchętniej wczesną jesienią, po przepełnionym i gorącym sezonie letnim, w czasie winobrania. Przyjeżdżają ich tutaj co roku 2 miliony, a więc 25-30% wszystkich odwiedzających (turystów z Ukrainy jest zdecydowanie więcej – około 60%). Jest także druga strona medalu – po roku 2005, kiedy zniesiono obowiązek wizowy, Krym doświadcza zalewu turystów z Europy. Jak bardzo poważnie Unia Europejska traktowała Krym jako swoją przyszłościową destynację niech świadczy fakt finansowania przez nią w 2011 roku projektu pt. „Dywersyfikacja i Wsparcie Rozwoju Krymskiej Turystyki”. Cel był prosty: stworzenie podstaw do zrównoważonego rozwoju oraz poprawy konkurencyjności i jakości krymskiej oferty turystycznej, wszystko po to, aby przyjeżdzający tu Europejczycy mogli liczyć na standardy obsługi, do którego przywykli.
Biorąc pod uwagę to, że region żyje praktycznie z obsługi turystów, można się zastanawiać, czy na pewno jest tak, jak podają media, że Rosjanie, którzy stanowią około 65% mieszkańców Krymu, tak jednoznacznie i ochoczo opowiadają się za przyłączeniem do Rosji. Stracą wtedy dostęp do perspektywicznego rynku europejskiego. W drugim przypadku, tracą Rosjan.
Jedno jest pewne – lepiej już było, skutki obecnego konfliktu mogą wykrwawić krymską gospodarkę turystyczną. Jak dramatyczna jest sytuacja świadczy to, że dziś, we wtorek, w tym samym dniu, w którym po raz pierwszy od czasu kryzysu przemówił Władimir Putin, konferencję prasową zwołał także Aleksander Lijew, Minister ds. Uzdrowisk i Turystyki. Pomimo tego, że robił dobrą minę do złej gry apelując: „jest tu absolutnie spokojnie – wszystkie władze lokalne i policja pracują jak zwykle, a komunikacja, sklepy i stancje benzynowe działają bez zarzutu”; przyznał, że szykuje się na najgorsze wyniki od wielu lat. Z tego względu ogłosił plan ratunkowy dla turystyki: obniżenie cen, organizację press tours dla zagranicznych dziennikarzy oraz nowe inwestycje turystyczne.
Konferencja Ministra potwierdza podstawową prawdę – turystyka to barometr polityczny z natychmiastowym czasem reakcji. Pojawienie się niezidentyfikowanych żołnierzy powoduje panikę na rynkach emisyjnych i masowe odwoływanie większości urlopów na półwyspie. Od początku roku Krym odwiedziło 100 tysięcy turystów, około 10% mniej niż w dwóch pierwszych miesiącach 2013 roku. Teraz zapowiada się kompletny paraliż. Konferencja Putina wywołała międzynarodowe echo, relację z konferencji Lijewa przeczytali nieliczni, zapaleni w temacie branżowcy.
Z turystycznego punktu widzenia jest pewne – będzie źle. Na razie wygląda na to, że Putin po prostu Krym sobie zabrał i ten stan zawieszenia może trwać bardzo długo. No i może okazać się, że w tej konfiguracji krymska gospodarka turystyczna to papierowa potęga, zależna od źródeł surowców i energii, i nie jest to osławiony gaz. Półwysep cierpi na niedostatek wody pitnej, o wiele gorsze jest jednak to, że działające tu elektrownie dostarczają zaledwie 10% prądu. I w tym wypadku to Ukraina, a nie Rosja, może nagle zgasić światło.
Pingback: Kryzys krymski a turystyka cz.2 |
Pingback: Sewastopol: miasto zdeterminowanych turystów militarnych, nie dla archeologicznych podróży służbowych |
Pingback: Sewastopol: miasto dla turystów zdeterminowanych militarnie |
Pingback: Kryzys krymski a turystyka cz.2 | turystyka w mieście
Pingback: Rosyjskie wakacje pod sankcjami | turystyka w mieście
W piątek nieznani sprawcy uszkodzili dwie z czterech znajdujących się w obwodzie chersońskim linii wysokiego napięcia dostarczających prąd z Ukrainy na Krym. Państwowy operator Ukrenerho uprzedził, że ze względu na zły stan techniczny dwóch działających jeszcze linii dostawy prądu mogą być wstrzymane w każdej chwili. Według TASS dostęp do uszkodzonych wież zablokowali przybyłym ekipom naprawczym tatarscy aktywiści z Krymu i członkowie ukraińskiej nacjonalistycznej organizacji Prawy Sektor.
Ukraina dostarcza na zajęty przez Rosjan Krym ok. 80 proc. potrzebnej mu energii. O przerwanie dostaw apelują do władz w Kijowie krymscy Tatarzy, którzy po aneksji półwyspu wyjechali na tzw. Ukrainę kontynentalną, a od września prowadzą żywnościową blokadę Krymu. Refat Czubarow, jeden z przywódców Tatarów krymskich, mówił, że Ukraina nie może handlować energią z okupantem, który łamie prawa zamieszkującej półwysep ludności tatarskiej i ukraińskiej. Tatarzy mówią, że ich celem jest zakończenie okupacji zaanektowanych przez Rosję ziem. Domagają się ponadto zwolnienia więzionych przez Rosjan działaczy.
Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,19227320,krym-bez-pradu-nieznani-sprawcy-wysadzili-wszystkie-slupy-energetyczne.html