Piotr Zmyślony | 31 sierpnia 2014
Turystyka ma swoje bezrefleksyjne oblicze, które w powiązaniu z masowością wykorzystywania nowych technologii staje się zmorą dla organizatorów wydarzeń, zarządzających instytucjami kulturalnymi i służb miejskich. Zwykły check-in jest passé, teraz liczy się „fota z rąsi” jako świadectwo „tu byłem”, niezależnie od tego jak wiele bezczelności i bezmyślności trzeba na nią poświęcić. Rok 2014 to czas rozprzestrzeniania się epidemii turystycznego selfie, która zmienia obraz współczesnego turysty.
Zaczęło się od 1917 roku, o czym pisze i pokazuje Museum of the City of New York. Erę selfie, jakie znamy, czyli autoportretów robionych okazyjnie, a nie w studiu fotograficznym, zaczęli profesjonaliści. W 1920 roku w Nowym Jorku pięciu fotografów weszło na dach Marceau’s Studio, należącego do jednego z nich, przy czym dwóch – Joseph Byron i Ben Falk – trzymało wspólnie aparat. Jak widać powyżej, stroje mają inne niż teraz, ale miny dokładnie takie, jakie mają turyści robiący sobie zdjęcia. Długi czas pragnienie zrobienia zdjęcia z ręki nie zalewało umysłów turystów odwiedzających dachy i wnętrza atrakcji turystycznych. Lawina ruszyła niedawno.
Selfiesm na salonach
Głupota turystycznych selfies zaczęła się pod koniec poprzedniego roku w kręgu turystów biznesowych ze świata polityki. Podczas uroczystości pogrzebowych Nelsona Mandeli roześmiane selfie robią sobie premier Danii Helle-Thorning Schmidt, premier Wielkiej Brytanii David Cameron i prezydent USA Barack Obama, czym wywołują szybką reakcję Michele Obamy (ona chyba przeczuwa, że to może wywołać epidemię głupoty), wprawiają światową opinię publiczną w zażenowanie oraz podpowiadają specom od marketingu politycznego temat do dyskusji. Już w 2014 roku modzie na fotę z rąsi ulegają polscy politycy, w tym prezydent Bronisław Komorowski (który strzela sobie m.in. zdjęcie w Poznaniu z prezesem Międzynarodowych Targów Poznańskich), a także papież Franciszek. W lutym do ataku przystępują aktorzy, których grupowe selfie zrobione przez Ellen DeGeneres podczas ceremonii rozdania Oskarów staje się najchętniej retweetowanym zdjęciem wszechczasów.
San Selfie
Pierwsza połowa lipca, Pampeluna, słynne na cały świat fiesty San Fermin. Podczas gonitwy byków ubrany na czerwono amerykański turysta celowo zwalnia, żeby goniące go zwierzęta były dostatecznie blisko, aby pstryknąć sobie z nimi dynamiczny autoportret. Łamie przy tym regulamin gonitwy (biegacze nie mogą używać urządzeń nagrywających, utrudniać bieg innym uczestnikom biegu), jest ścigany przez policję, mowa jest o 2050 euro grzywny. Jest oczywiście nagrany (tutaj można zobaczyć film) i oznaczany na tweeterach, fejsbukach i instagramach hash-tagiem #eltontolmóvil, czyli „idiota z komórką”, gazety i portale piszą o „najlepszym przykładzie ludzkiej głupoty”.
Tour de Selfie
W tym samym czasie trwa Tour de France, który w tym roku rozpoczyna się w Anglii. Tutaj epidemia selfie jest jeszcze większa. Wśród ustawiających się wzdłuż tras fanów, dokładnie w czasie przejazdu kolarzy, raz po raz wychylają się lub wchodzą na drogę „idioci z komórkami” i odwróceni tyłem do sportowców próbują zrobić sobie zdjęcie. Rozpędzeni kolarze wpadają na nich, dochodzi do poważnych stłuczek. Przerażeni organizatorzy jeżdżą samochodami na pół godziny przed przejazdem peletonu i apelują przez megafony do tłumu o nierobienie selfie, a także tweetują do rozumu fanów pokazując efekty wypadków (a i tak niektórzy wciąż robią sobie autoportrety z ręki, chwaląc się, że „nieomal umarli, robiąc sobie selfie”). Poszkodowany w jednej z kraks z selfie-fanem Tejay van Garderen określa takie zachowania jako „niebezpieczną mieszankę próżności i głupoty”, a inni kolarze buntują się wytrącając z rąk ludzi komórki.
National Selfie Gallery
Pod koniec tego samego miesiąca, czyli wciąż w lipcu, pod ciężarem wszechobecności selfie załamuje się Muzeum Narodowe w Londynie, słynące dotąd z restrykcyjnej polityki dotyczącej fotografowania. Personel muzeum dochodzi do wniosku, że nie jest w stanie odróżnić, którzy odwiedzający wyciągają komórki, żeby użyć fotokodów i wiedzieć więcej o wystawianej kolekcji, którą podziwiają, a którzy zamierzają odwrócić się plecami od obrazów, które słabo znają, i strzelić sobie zdjęcie, które zaraz wrzucają na Instagram czy Facebooka. Ponadto liczba śmiałków, którzy łamią regulamin, jest po prostu zbyt duża, żeby możliwe było ich efektywne wyłapywanie. Muzeum wpadła także we własne sidła, ponieważ wcześniej udostępniło odwiedzającym szerokopasmowe wi-fi, nie przewidując, jaki potop sobie szykują. Dyrekcja zezwala zatem na robienie zdjęć, także w Tate Gallery, na niekomercyjne, prywatne potrzeby, co przekazuje światu bez fanfar w krótkim komunikacie.
Skyscraper selfie
Ich już nie można nazwać zwykłymi idiotami z komórką, ale szaleńcami z komórką. Też łamią przepisy, są ścigani przez policję i administratorów wysokościowców lub innych konstrukcji. Wchodzą na najwyższe budynki miast, siadają na nich i pstrykają selfie albo filmują się nawzajem. Najczęściej nie robią jednak słitfoci – aby podkreślić wysokość, na którą się właśnie wspięli, fotografują stopy zwisające nad miejskimi przepaściami. Są jednak tacy, którzy decydują się na klasyczne selfie. Zwykle w nocy, inaczej by ich szybciej złapali. Nazywają się miejskimi wspinaczami ery mediów społecznościowych, oprócz próżności dodają jeszcze odwagę i wyjątkową sprawność fizyczną. Ze wszystkich opisanych w tym wpisie selfie-turystów najbardziej wolę ich.
Na koniec: czy jest ktoś, kto nie zrobił sobie jeszcze zdjęcia z komórki?
—
Fot. Uncle Joe Byron, Pirie MacDonald, Colonel Marceau, Pop Core, Ben Falk-New York Dec. 1920, Byron Company (New York, N.Y.), z kolekcji Museum of the City of New York.
Selfie, selfie, a tu taki sympatyczny konkurs zorganizowany przez Poznań. Na zdjęciu równie sympatyczne chłopaki w nazistowskich mundurach z pielęgniarką. Przyjechali na rekonwalescencję? Możę popływać na basenie urządzonym w synagodze?
P.S. Wiem, w kwestii formalne to nie jest selfie.
Może i nie selfie, w dodatku nie turyści, ale miny równie zadowolone, refleksyjnie lub nie
A życie toczy się dalej: http://www.citylab.com/navigator/2015/01/down-with-selfie-sticks/384274/
taaak, czytaliśmy, czytaliśmy… :)