Zmyślony Turysta | 6 marca 2016
O wirtualnej rzeczywistości najczęściej myślimy w kontekście odwzorowywania w niej nierzeczywistych, fantastycznych światów. Bardzo możliwe jednak, że upowszechni się ona o wiele szybciej niż nam się wydaje, i to dlatego, że będziemy w niej mogli odwzorować… rzeczywistość. Taką, jaką byśmy chcieli, ale akurat, z różnych powodów, nie możemy jej przeżywać. Science fiction przyjdzie do nas przebrana w rzeczywistość.
Mark Zuckerberg (czyli Pan Facebook) kupił za dwa miliardy dolarów firmę technologiczną Oculus, która stworzyła crowdfundingowo Oculus Rift, czyli system wirtualnej rzeczywistości (VRS – virtual reality system), i chce go teraz zmienić w system rzeczywistości społecznościowej, czyli coś więcej. Będziemy mogli spotkać się ze znajomymi przy wirtualnym ognisku, odwiedzić rodzinę mieszkającą na końcu świata, przeprowadzić konsultacje biznesowe czy naukowe na odległość czy trzymać za rękę babcię leżącą w szpitalu kilka miast stąd. Oczywiście, nie wstając przy tym z fotela, a więc będąc fizycznie samemu. Zresztą, dajmy głos samemu Zuckerbergowi:
Imagine enjoying a courtside seat at a game, studying in a classroom of students and teachers all over the world or consulting a doctor face-to-face – just by putting on goggles in your home.
Sensory i hełm zapewnią real-life experience, przy czym nie będziemy musieli się obawiać, że wyglądamy w nich głupio, bo przecież to nasza prywatna sprawa, czy w domu chodzimy cały dzień w piżamie, czy w hełmie.
Wirtualna turystyka?
Oczywiście, gry fantasy czy S-F będą także w pakiecie, ale dopiero możliwość odwzorowania, a raczej „tuningowania” rzeczywistego życia może spowodować, że rynek VR wyjdzie z niszy i stanie się masowy, co może wpłynąć na kierunki rozwoju turystyki. Entuzjaści krzyczą: Znakomicie, fantastycznie! Pesymiście obawiają się konsekwencji zmian w relacjach rodzinnych i społecznych. Realiści machają ręką mrucząc pod nosem, że wiele rewolucji, które miały zatrząść turystyką już przeżyli i ciągle jest tak samo. Już skype i videokonferencje miały zamrozić podróże biznesowe. Tutaj jednak chodzi o real-life experience, daodatkowo wynalazek odwołuje się do naszej pierwotnej potrzeby bycia w kontakcie, którą już sprytnie wykorzystują komunikatory społecznościowe zmieniające realne spotkania znajomych w nasiadówę rzadko odzywających się, za to głupawo uśmiechniętych zombies z głowami pochylonymi nad smarfonami.
No to odpowiedzmy sobie indywidualnie na pytania: będziemy jeszcze bardziej towarzyscy i skorzy to spotkań i wyjazdów, czy jeszcze bardziej wyalienowani i introwertyczni? Czeka nas boom czy zmierzch turystyki, gdy pojawią się biura wirtualnych podróży sprzedające możliwość wgrania do naszego prywatnego VRS wycieczek do miast, które sobie wybierzemy i które zwiedzimy z kimkolwiek tylko chcemy? Czy na pewno podróże służbowe w celu spotkania face-to-face będą nadal popularne? Czy popularna turystyka VFR, czyli odwiedziny krewnych i znajomych, pozostanie taka sama? A może już za dwa czy pięć lat będziemy zastanawiać się, dlaczego Oculur Rift nie wypalił. Lub będziemy do niego z szałem w goglach kupować kolejne pluginy.
Foto by Janus Sandsgaard | Flickr (CC BY 2.0).