Piotr Zmyślony | 6 września 2016
Niczego nie będę ukrywał, zdradzę wszystko od początku – PEMES jest moją ulubioną konferencją, chociaż nie jestem pewien, czy można przypisać mu to pospolite określenie. Mamy bowiem do czynienia z eventem na tyle niestandardowym, że warto opisać jego znaki szczególne.
Pełna nazwa: Sympozjum Edukatorów Kadr Zarządzających Wydarzeniami. Miejsce i czas akcji: Warszawa, Szkoła Główna Turystyki i Rekreacji, Vistula, 5 września 2016, czyli wczoraj.
Rozmiar – XS, maksymalnie dziesięcioro uczestników, rdzeń osobowy niezmienny od trzech edycji. Spotkanie zawodowych znajomych zajmujących się edukacją i badaniem branży spotkań. Kilkugodzinne seminarium w bardzo luźnej, niezobowiązującej formie. Atmosfera następująca: brak klasycznych wystąpień (no bo jak mają być, skoro w naturalny sposób przerywamy sobie pytając o szczegóły, otwierając wielopoziomowe dygresje i zastanawiając się wspólnie nad sformułowanymi tezami), kawa dostarczana w systemie ciągłym, każdy, wypowiedziany nawet szeptem żart od razu słyszą wszyscy. I niech mi ktoś powie na której jeszcze konferencji wszyscy uczestnicy czekają ze zrobieniem wspólnego zdjęcia, bo ona, Marta Sidorkiewicz, pisze smsa z pociągu, że bez niej mamy absolutny zakaz robienia wspólnego zdjęcia, bo jest także jasne, ona musi na nim być, ale na razie minęła Poznań? I cała, absolutnie cała konferencja na nią czeka. I na której jeszcze konferencji aż 30% uczestników ma na imię Krzysztof?
A przy tym wszystkim profesjonalna organizacja – rejestracja i przesyłanie referatów odbywa się za pośrednictwem elektronicznego systemu obsługi uczestników, program dopracowany w szczegółach, wystąpienia specjalnych gości (w tym roku Martyna Kobus mówiła, jak pisać wnioski grantowe do NCN), wreszcie artykuły w języku angielskim.
Kolejny wyróżnik PEMESu – tematyka. Ściśle wyprofilowana, nie zaś tradycyjne mydło i powidło spotykane na konferencjach, na tytuły których już prawie nikt nie patrzy wysyłając propozycję swojego wystąpienia. Tu tematem jest branża spotkań, nie ma treści przypadkowych. Warunek: prowadzenie zajęć i badań w temacie – wtedy serdecznie zapraszamy. Efekt: wszyscy słuchamy się wzajemnie z intensywnością wampirów eventowych. W tym roku piliśmy merytoryczną krew z przemysłu spotkań w Katowicach (Krzysztof Cieślikowski, AWF Katowice), ze statystyk przemysłu targowego (Krzysztof Borodako, UEK, Piotr Zmyślony, UEP), z convention bureaux z całego świata (Natalia Piechota, UEP), z hoteli konferencyjnych w różnych lokalizacjach (Marta Sidorkiewicz, US), z agencji eventowych i ich klientów (Magdalena Kondas, SGTiR). Wreszcie mistrz ceremonii (Krzysztof Celuch, SGTiR) zarządził ucztę totalną całej polskiej branży spotkań i wydarzeń, przy czym zależało mu, żeby dokładnie zmierzyć, ile ekonomicznej krwi można z niej wypić. Na koniec zapowiedział imprezę w wymiarze globalnym, odbędzie się za dwa lata.
Kolejny dowód: innowacyjne sesje. Tym razem była nią grupowa dyskusja networkingowa w macierzy trójwymiarowej: edukatorzy – praktycy – studenci. Tematem rozmów była przyszłość kształcenia turystyki biznesowej. Wnioski, w skrócie, nie będę sprzedawał wszystkiego: 1. Potrzebujemy edukować edukujących; 2. Liczyć się będą umiejętności praktyczne, nie wiedza; 3. Zajęcia budowane nie w układzie przedmiotowym, ale case’ów.
No i wreszcie, na koniec: design sali! Na każdą edycję inne meble i inny układ. W tym roku siedzieliśmy na fotelach dostarczonych przez Rent Design, patrząc na ekrany przed sobą (na zdjęciu – chwila przed rozpoczęciem, za chwilę tam usiądziemy). Świetne rozwiązanie.
P.S. Dziękuję 2B Turystyka Biznesowa za organizację. Niech tak będzie dalej!
—
Zdjęcia: PEMES; Piotr Zmyślony.