RECENZJE RELACJE, SPOTKANIA WYDARZENIA, WOKÓŁ SPORTU

Natalia Piechota | 9 października 2014

20141002_100532

2. października odbyło się seminarium poświęcone wpływowi wielkich wydarzeń sportowych na turystykę. Towarzyszyło ono 94. posiedzeniu Komitetu Turystyki OECD, w którym udział wzięli delegaci z 34 państw OECD oraz z krajów i organizacji partnerskich. Seminarium (oraz całe posiedzenie) zostało zorganizowane w bardzo adekwatnym do tematyki miejscu – na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Choć dyskutanci starali się przedstawić różne punkty widzenia, to jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że większość prelegentów i uczestników patrzyła na mega-eventy przez różowe okulary. Oczywiście, igrzyska olimpijskie oraz inne wielkie wydarzenia sportowe wiążą się z szeregiem korzyści, ale, na co wskazują doświadczenia ostatnich wielu lat, nie równoważą one kosztów, jakie należy ponieść w związku z organizacją takich imprez. Poza tym większość analiz uwzględnia jedynie efekty krótko-, a nie długoterminowe. Na całe szczęście nie zabrakło głosów pesymistów, a właściwie – moim zdaniem – realistów, że w przypadku każdego mega-eventu istnieje też druga strona medalu. Szkoda tylko, że gdy w dyskusji podejmowano temat kosztów wielkich wydarzeń, skupiono się przede wszystkim na tym, jakie zagrożenia mogą się wiązać z mega-eventami (co już opisano w literaturze naukowej), zamiast – jakie negatywne konsekwencje faktycznie wystąpiły w omawianych przypadkach lub jak udało się im zapobiec.

Z wszystkich podejmowanych podczas seminarium rozważań, na szczególną uwagę zasługują moim zdaniem trzy kwestie, które mogą wskazać dalszy kierunek zarządzania mega-eventami:

  1. Warto zastanowić się nad przyjęciem modelu amerykańskiego – w USA wielkie imprezy finansowane są głównie nie ze środków publicznych, lecz prywatnych. Dzięki temu z reguły ponoszone wydatki są niższe, a stopień organizacji (planowanie poszczególnych etapów, przestrzeganie harmonogramu, realizacja założonych celów itp.) jest wyższy.
  2. Zdaniem dr. Borowskiego mega-eventy są raczej rozwiązaniem lepszym dla państw średniorozwiniętych, niż dla nisko- i wysokorozwiniętych. Dla krajów o niskim poziomie rozwoju gospodarczego koszty organizacji takiej imprezy mogą okazać się zbyt wysokie, a z kolei kraje rozwinięte mogłyby się spodziewać jedynie ograniczonych korzyści w stosunku do poniesionych nakładów. Przy takim założeniu ciekawy jest case Brazylii, która należy do państw BRIC, czyli pretendentów do ścisłej gospodarczej czołówki i dla której równocześnie mistrzostwa świata w piłce nożnej wiązały się z bardzo wysokimi kosztami społecznymi.
  3. Próba odejścia od wielkich wydarzeń na rzecz dużych, w myśl opinii Paula Wojciechowskiego, że „large can be good, mega can be problematic”, co w dużym stopniu jest zgodne z podejściem Donalda Getza (2008) do tworzenia zbalansowanego portfolio eventów, dzięki któremu można osiągnąć więcej korzyści, niż koncentrując się wyłącznie na mega-wydarzeniach.

Na koniec dygresja tenisowa: po zwycięstwie Chinki Li Na na kortach w Melbourne, w Australii obserwuje się wzrost liczby chińskich turystów. Pozyskano tym samym nowy rynek odbiorców, a wystarczyła do tego duża, a nie mega impreza sportowa.

Więcej na ten temat:

Allen J., O’Toole W., McDonnell I., Harris R., 2002, Festival and Special Event Management, John Wiley & Sons Australia Ltd, Sydney.

Getz D., 2008, Event tourism: Definition, evolution, and research, Tourism Management, 29(3), s. 403–428.

Fot.: Stadion Narodowy w Warszawie by Natalia Piechota

Seminarium „Wpływ wielkich wydarzeń sportowych na turystykę” [relacja]

Notatka na marginesie
SPOTKANIA WYDARZENIA, WOKÓŁ SPORTU

Tenis vs. pogoda

Natalia Piechota | 7 września 2014

Tenisiści rywalizują między sobą i walczą ze swoimi słabościami, a organizatorzy turniejów muszą się czasem zmagać z najgorszym wrogiem, który zazwyczaj jest ich sprzymierzeńcem – z pogodą. Najgorszym, ponieważ przez niekorzystne warunki atmosferyczne mają przeciwko sobie zawodników, kibiców, sponsorów, stacje telewizyjne i wszystkich innych, którym zależy na rozegraniu meczów według harmonogramu. Najgorszym mimo, że wszyscy już przywykli, że w Melbourne męczą upały, w Londynie pada, a w Nowym Jorku wieje…

Rain delay USO

Największą zmorą tenisowych działaczy jest deszcz. Przyjęło się, że wietrzne warunki stanowią weryfikację umiejętności technicznych graczy, a upały sprawdzają ich przygotowanie kondycyjne. O ile jednak, mecze są przerywane jedynie przy bardzo wysokich temperaturach lub silnym wietrze, o tyle nawet parę kropli na szybkich kortach (trawiastych i o nawierzchni twardej) od razu oznacza przerwę w grze. Wymaga tego bezpieczeństwo tenisistów, którzy łatwo mogą się poślizgnąć i nabawić kontuzji. Jeżeli opady trwają dłużej konieczne są zmiany w ustalonym planie gier. Na Wimbledonie i Australian Open już częściowo uporali się z tym problemem, ponieważ w obu przypadkach nad centralnymi arenami zamontowano rozsuwane dachy. Dzięki temu w trakcie trwania turnieju przynajmniej na jednym korcie mecze mogą być rozgrywane bez przeszkód bez względu na warunki pogodowe.  Czytaj dalej

Zwykły wpis