Natalia Piechota | 17 marca 2015
Wczoraj ruszyła trzecia edycja Meetings Week Poland, czyli pięciodniowe wydarzenie promujące polską branżę organizatorów spotkań. Cykl konferencji i spotkań networkingowych otworzyła konferencja Poland – Meetings Destination, w tym roku poświęcona możliwościom przyspieszenia rozwoju turystyki konferencyjnej w Polsce. W skład programu tej konferencji wchodziły cztery panele dyskusyjne, dotyczące: gospodarczych efektów przemysłu spotkań, tworzenia marki Polski, działalności convention bureaux oraz pozyskiwania międzynarodowych kongresów i konferencji. Wstęp do każdej dyskusji stanowiły wystąpienia zaproszonych prelegentów.
Mnie najbardziej interesowało omówienie zagadnień związanych z funkcjonowaniem convention bureaux, ale po kolei. Głównym punktem pierwszej części była prapremiera najważniejszych wyników raportu PCB: Przemysł spotkań i wydarzeń w Polsce 2014, który zostanie udostępniony w najbliższy piątek. Szczególnie istotny był fragment poszerzony w stosunku do ubiegłorocznego raportu, obejmujący analizę ekonomiczną przemysłu spotkań w Polsce. Sama dyskusja w pierwszym panelu, a właściwie jej tematyka, nie była do końca zasadna, ponieważ raczej nikogo z obecnych nie trzeba było przekonywać o pozytywnym wpływie branży MICE na innowacyjność czy rozwój gospodarki. Dodatkowo, w pewnym momencie rozmowy zostały zdominowane przez problematykę wprowadzania bed taxes, czyli opłat miejscowych, która, owszem, jest istotna z punktu widzenia rozwijania turystyki ogółem, ale nie wydaje się być kluczowa dla turystyki biznesowej. Bardziej celowe byłoby szersze omówienie czynników hamujących rozwój przemysłu spotkań czy jego negatywnych efektów oraz poszukiwanie rozwiązań, jak przeciwdziałać ich wystąpieniu. Odniosłam wrażenie, że ten temat zszedł nieco na dalszy plan, a pojawiło się kilka dobrych pomysłów na wzmocnienie rozwoju branży MICE i jego pozytywnych konsekwencji, np. poprzez:
- wykorzystanie niższego obłożenia obiektów hotelowych w niektórych miesiącach lub potencjału mniejszych miast w zakresie organizacji wydarzeń,
- przyciągnięcie większej liczby spotkań międzynarodowych,
- stworzenie programu wsparcia ciekawych inicjatyw lokalnych,
- zwiększanie świadomości społeczeństwa odnośnie znaczenia turystyki,
- a także wspierania przedsiębiorczości w branżach wspierających.
Najbardziej rozczarował mnie drugi panel dyskusyjny, w którym paneliści z założenia różnili się w poglądach, a w gruncie rzeczy byli stosunkowo zgodni, że tworzenie marki „Polska” powinno przebiegać poprzez wspieranie oddolnych, bardziej wyspecjalizowanych przekazów (przedsiębiorstw, branż, miast czy regionów), spajanych przez wspólną (krajową) narrację. Trudno jednak nie zgodzić się z komentarzem z sali, że takie dyskusje toczą się już od pewnego czasu, a póki co nic z nich nie wynika. Tym bardziej, że Marc Horsmans zaproponował bardzo pragmatyczne podejście do tworzenia marki kraju – identyfikację odbiorców przekazu, treści, które chce się im zakomunikować oraz narzędzi, przy pomocy których będzie można osiągnąć założone cele.
Przechodząc do convention bureaux to zaskoczyło mnie, że ich rola postrzegana jest w kategorii „albo – albo”, tzn. albo jest przedstawicielem miasta (czy metaforycznie „kluczem do miasta”), albo przedstawicielem branży, rozumianym jako pośrednik na rynku spotkań. Moje zdziwienie wynikało z faktu, że powyższe funkcje są tylko jednymi z kilku ról przypisywanych convention bureaux (CB) w literaturze naukowej (przedstawiłam je wcześniej tutaj), które przede wszystkim uzupełniają się, a nie wykluczają się wzajemnie. Oczywiście, CB powinno reprezentować miasto przed organizatorami poszukującymi lokalizacji dla swojego wydarzenia. Ale reprezentowanie miasta oznacza przedstawianie jego oferty, a na tę ofertę składają się usługi i produkty poszczególnych przedsiębiorców. Bez względu na to, czy CB w tworzeniu odpowiedzi zapytanie organizatora uwzględnia obiektywnie wszystkie podmioty, czy preferuje swoich członków (jeżeli działa jako stowarzyszenie) lub rekomendowane firmy, CB reprezentując miasto reprezentuje branżę. Koniec, kropka.
Natomiast, co pokazała dyskusja w ostatnim panelu, przedsiębiorcy potrzebują reprezentacji i wsparcia również na innym polu – w relacjach z władzami lokalnymi. Może łatwiej byłoby uzyskać przychylność urzędników i zrozumienie przez nich wagi realizowanych projektów, gdyby w rozmowach uczestniczyli przedstawiciele CB, które często stanowią element struktury administracyjnej miasta? Poza tym, konieczność współpracy podkreślano przede wszystkim w ramach branży, a kooperacji wymagają też działania na linii: CB – branża, branża – samorząd czy samorząd – CB. Więc dlaczego CB nie mogłoby pełnić roli koordynatora czy nawet lidera przemysłu spotkań na równi z pozostałymi funkcjami, nie tylko w teorii, ale również w praktyce?
fot. Natalia Piechota
Pingback: Poland – Meetings Destination 2016 [relacja] | tourism in the city